Aromat pierwszego dnia lata zamykam w słoikach.
Syrop z kwiatów czarnego bzu:
- 40 dorodnych baldachów kwiatów czarnego bzu
- 5 cytryn
- 1 do 2 kg cukru brązowego
- kilka goździków
- 2 litry wody
Kwiaty odciąć od łodyżek, zalać wrzątkiem.
Odstawić na 12 godzin.
Odcedzić, dodać sok z cytryn, goździki, cukier.
Zagotować.
Gorący syrop rozlać do słoików, zakręcić , odwrócić do ostygnięcia, nie wekować.
Przechowywać w ciemnym miejscu.
W upały doskonały po treningu w formie lemoniady: rozcieńczony gazowną wodą z plasterkami cytryny.
Zimą do gorącej, malinowej herbatki, po sportach na śniegu.
R.
Kot cały żółty od kwiatowego pyłku, też pomagał. Mrucząc kwiatom w garze, senne kołysanki.
czwartek, 22 czerwca 2017
poniedziałek, 12 czerwca 2017
Barki.
Moje ucho igielne.
Genetycznie nie miałam tam chyba nawet jednego włókna mięśniowego.
To co wypracowałam, to wynik potu, łez, mnóstwa niewybrednych przekleństw i tony pretensji do losu/instruktorów/życia/sztangi (że za ciężka i że w ogóle i po co to).
No ale bez barków się nie da.
Więc trzeba.
Pozdrawiam,
R.
A kot mówi, żebym się cieszyła lepiej, że nie mam ogona.
Trening barków to NIC, trening ogona to dopiero COŚ!
Genetycznie nie miałam tam chyba nawet jednego włókna mięśniowego.
To co wypracowałam, to wynik potu, łez, mnóstwa niewybrednych przekleństw i tony pretensji do losu/instruktorów/życia/sztangi (że za ciężka i że w ogóle i po co to).
No ale bez barków się nie da.
Więc trzeba.
Pozdrawiam,
R.
A kot mówi, żebym się cieszyła lepiej, że nie mam ogona.
Trening barków to NIC, trening ogona to dopiero COŚ!
Subskrybuj:
Posty (Atom)