piątek, 27 września 2019

Niedzielnie.

A w niedzielę:
godzina funkcjonalnego,

Wysokobiałkowy i węglowodanowy posiłek po i przed treningowy.

półtorej godziny jogi,
rest.

Takie luksusy niedzielne.


Pozdrowionka,
R.

Kot zwraca uwagę, ze kofeinka na spalanie też weszła.

poniedziałek, 25 marca 2019

Yogo-bella part.1

Mam 6 par w miarę nowych legginsów, których używam.
+ kilka starszych, nudnych już ale ciągle dobrych par, które jeszcze zakładam czasami.
A tu 4F wyskakuje  z takim printem na ten sezon.


  I jak żyć?
:(

R.

A kot mówi, żebym poszła i tylko przymierzyła.
Tak, "TYLKO przymierzyła".
A jak będą pasować?!

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Dialogi na cztery nogi.

- Jakby to było dobrze, jakbym miała cztery nogi.
- Akurat by było dobrze. Dwie by pani od razu zgubiła, dwie zepsuła i dalej by było to samo: Panie Sławku* pomocy.

Z pozdrowieniami,
dwunoga R.

Kot ma niby cztery, a ruchliwy jest jakby miał aż jedną.
I to zepsutą.



*Pan Sławek jest masażystą i fizjoterapeutą.

niedziela, 16 grudnia 2018

Poznaniacy i Kaszubi.

Poznaniacy i Kaszubi mają wspólny mianownik.


Pyrek z gzikiem czy kartofel ze śledziem,
ziemniak to ziemniak.
Zawsze dobry i od razu wiadomo co zjeść, a reszta  to już tylko dodatki.

W komplecie z wyśmienitym żurkiem, 
pyrka z gzikiem, pieczona w piecu opalanym drewnem, 
została pożarta w „Dymie na Wildzie”.

Smacznego.
R.

Kot mówi że owszem, też reflektuje,
ale bez ziemniaka.



sobota, 15 grudnia 2018

Na Wildzie.

W „Dymie na Wildzie”
znakomita kawa


I towarzystwo błogosławionego Jana Prezbitera.
I można czekać ile trzeba, na co trzeba, z przyjemnością.
R.

Kot z córkami, pilnują się w domu nawzajem. 
Aż strach się bać.

środa, 20 czerwca 2018

HAI !

はい


いただきます

Nie, nie uczę się nagle japońskiego, ani nie poszłam nawet na kendo.
(Choć w sumie... pomysł szalony, a ludzie dają radę.) 
Tak mnie naszło. 
Zjadła bym sushi, ale jak sobie nie zrobię, to sobie nie zjem. 
A kupne mi nie smakują tak jak własne.

Leniwie pozdrawiam.
R.

 A kot mówi, że lenistwo to pierwszy stopień do piekła.
A ciekawe, którym stopniem do piekła jest patologiczne obżarstwo, albo robienie afery z kotem sąsiada o 5 rano.

piątek, 15 czerwca 2018

Gorzkie truskawki.

W luźnej rozmowie z mamą, dowiedziałam się, że odpuściła sobie w tym roku robienie powideł truskawkowych. Już więcej robić nie będzie. Za ciężko jej.
Dobrze, że zaczyna odpuszczać, dawno już powinna zwolnić i bardziej o siebie zadbać.

Więc przejęłam pałeczkę.
Po morderczej walce o przepis, bo "na oko to chłop w szpitalu umarł" , słoiczki wychodzą słodkie i pachnące latem.
Mamine w smaku.


Maminy przepis na powidła truskawkowe (i sok)

Na 2-3 łubianki truskawek drobnych i dobrze dojrzałych (1 łubianka = 2 kilo),
wziąć 1 do 1,5 kg cukru (nutka "na oko" musi zostać).
Truskawki umyć, odszypułkować, większe przekroić na pół.
Zasypać cukrem i odstawić na noc.
Dnia kolejnego odlać z truskawek  powstały sok.
Truskawki mieszając, gotować niedługo aż zrobią się "szkliste". 
Część można pognieść tłuczkiem do ziemniaków jeśli trafiły się zwięzłe i nie rozpadają się same.

Wkładać w wyparzone słoiczki, zapasteryzować.

Sok poprzelewać w słoiki, butelki i zapasteryzować j.w.


Ale jednak gorzkie to będą powidła.
Zaprawione już na zawsze goryczą przemijania.

R.

Kot w milczeniu, 
ukradkiem ociera łezkę ogonem.