beztrosko, od pomysły do pomysłu, od maniackiej aktywności do wylegiwania się na kanapie.
Co pogoda przyniesie, co głowa wymyśli- wciągam na siebie bajecznie kolorowe legginsy od Nessi Sport i robię.
Chce mi się pobiegać, pobiegam.
Śniegu napada i aż 2 dni leży (!!! litości, 2 dni śniegu w zimie?!), nie zasypiąjąc gruszek w popiele, chwytam za narty i grzejemy do lasu.
Chcę się zmęczyć, idę na trening Funkcjonalny, chcę spokojnie pokontemplować kontrolowany ból- półtorej godziny solidnego stretchingu z zaangażowaną w swoją pracę instruktorką, potrafi poukładać człowiekowi w głowie jak mało co.
Mam lenia, to siadam na kanapie i siedzę aż mi się odechce, stanowczo walcząc z durnymi wyrzutami sumienia, że nie idę, nie biegnę, nie ćwiczę.
Jak mi się zachce to poćwiczę, obowiązku nie mam. Doszłam do wniosku, że to nie jest jakiś wyścig po order z kartofla.
I tak to sobie uprawiam beztroską degrengoladę, taka sobie baba, w taką sobie zimę.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ta kompletna degrengolada, służy mi wyjątkowo dobrze.
Żeby nie zapeszyć: nic mnie nie boli, nic mi nie dokucza, podobają mi się efekty fizyczne i psychiczne. A przede wszystkim, podoba mi się ta różnorodność i swoboda.
Mam jednak cień nadziei, że zima nadrobi w lutym, albo może w marcu i kwietniu, bo bym sobie jeszcze z przyjemnością biegówek poużywała. 2 razy w roku, to jednak trochę mało.
A kot się jakoś zadumał...
ciekawy blog :) pozdrawiam serdecznie chrobry
OdpowiedzUsuńczekam na wiecej wpisów :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń