Moje prawie dorosłe dziecko miało świetny dzień!
Wprawdzie pobyt na treningu skończył się telefonem z bekiem do mamusi.
A potem dzikim rajdem przez miasto na pogotowie.
Gdzie po kilku godzinach badania, ostrzykiwania w tyłek ketonalem, z bólem, sińcami, kulawizną i kilkoma dziórami w powłoce wierzchniej, zaproponowało doktorowi wspólne zdjęcie na fejsbunia.
W ogólnym rozrachunku bardzo udany dzień.
Udało się nie wybić sobie żadnego zęba, ani nawet nie złamać nosa.
Pełen sukces. Oby tak dalej.
Bożedopomóż.
R
Kot też miał świetny dzień. Jak zwykle został pilnować domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz