środa, 6 sierpnia 2014

Idzie Grześ przez wieś...

...worek piasku niesie.
Idzie Ratler po osiedlu,
torbę ledwo taszczy.
A w torbie same niezbędniki fitnessowe, bo moja mania fitnessowania, w ogóle nie przechodzi. Jest wręcz coraz gorzej.
Czyli coraz lepiej.

Swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, co kobiety targają w swoich wielkich torbach na trening. Teraz sama już wiem, bo teraz także moje ramiona trzeszczą pod ciężarem takowej.

Podstawowa wyprawka, jak na zdjęciu, targana na każde zajęcia:
 -2 komplety: koszulka + spodenki.
- zapasowy top i druga para skarpetek + inne osobiste utensylia.

Często zostaję na zajęcia jedne po drugich. Jak pierwsze są zajęcia o dużej intensywności albo wpadnę na genialny pomysł pobiegania "na rozgrzewkę" na bieżni, to po,  jestem mokra jakbym wskoczyła do basenu. Kolejna godzina, na ogól jakiś rodzaj już spokojniejszego pilatesu w kompletnie mokrych ciuchach i klimatyzowanej sali nie należy do przyjemności, więc fajnie móc się szybko przebrać.

- buty na zmianę
- 2 ręczniki
- trochę podstawowych kosmetyków (szampon, płyn pod prysznic, odżywka, krem, balsam)
- woda mineralna.
+ zawsze jakaś ilość dodatkowych "przydasi" .

Niby nic, a torba wypchana na maksa aż ramię urywa.
Ogólnie: jest dobrze.
Tegoroczne lato spędzam na fitnessach albo na plaży i jestem zadowolona. Będąc nieskromną: dobrze wyglądam, dobrze się czuję, służy mi mi to.
Co dziwne- procentuje to także biegowo, bo mimo skandalicznie nijakiego kilometrażu, tempo nie spada, siły są, wydolność o dziwo też.
Chyba zaczynają procentować regularne zajęcia interwałowe.

Biegowo, to lepiej nie będę się wyrażać jak jest.
Czerwiec: 40 km, lipiec: 50 km.
No! Czyli teoretycznie, to można założyć że, jest progres nawet.

Może jesień uratuje sytuację, bo takim trybem to na połówkę wiosną się nie uszykuję z prozaicznego powodu. Nogi muszą dystans wytrzymać bez uszczerbku, a żeby biegać,  trzeba biegać.
Czyli jak zwykle pozwolę sobie sparafrazować stare jeździeckie powiedzenie "żeby jeździć, trzeba jeździć", którym odpowiadało się na pytania początkujących jeźdźców: "co robić, żeby jeździć"?
Innej drogi nie ma.

Fitnessowo pozdrawiam,
Ratlerek

Kot nic nie mówi tylko ociera ogonem łzy wzruszenia. Po tegorocznych wyczynach naszych kolarzy, zatkało kota dokumentnie.

Tradycyjnie, niebiegowo.
3 sierpnia ruszył z Placu solidarności z pod bramy nr. 2 Stoczni Gdańskiej , 71 Tour de Pologne.
Po prostu nie mogło nas tam nie być. Piękna impreza.
Kombinację uczuć związanych z  miejscem startu i świeżego szaleństwa w sercach polskich kibiców po tegorocznym TdF, najlepiej chyba oddaje mina Rafała widoczna na zdjęciu.
Nic dodać nic ująć. Jak bąk w maju.
Jak wjechał w tłum przed prezentacją i ludzie zaczęli do niego wołać, pozdrawiać go, bić brawo, to szczęście i duma aż z niego promieniowały.



Szkoda, że Kwiatek nie jedzie, ale  po tak wcześnie i z takim przytupem (!!!) zaczętym sezonie, ma prawo być już zmęczony i potrzebować odpoczynku. Swoje zrobił i to jak na mój gust, nawet więcej i w lepszym stylu,  niż  ktokolwiek oczekiwał.
Bo stylu jazdy, nie można naszym wilczkom odmówić. Mają klasę i ułańską fantazję. Oczka Rafała na TdF i odjazd Kwiatka Saganowi na finiszu Strade Bianche - założę się, że przejdą do kultowych memów z wyścigów kolarskich. :-)

Wszystkie zdjęcia w tym wpisie: Puchaty & Ratler