wtorek, 27 stycznia 2015

Olśnienie!

Ubranko w kolorach... adekwatnych. 
Bo ja, to pochodzę od krasnoludów.

Tak mnie olśniło, jak po miłej przebieżce zasiadłam sobie na kanapie, żeby po raz około 584 spędzić trochę czasu w towarzystwie Drużyny Pierścienia.
Chyba każdy biegacz (czy tam już nie wnikajmy litościwie- przebieracz nogami  w butach do biegania) zawiesza oko na scenie w której Aragorn, Legolas i Gimli , rączym kłusem przez 3 doby bez przerwy ścigają oddział orków.

No więc zawiesiłam i tak patrzę, patrzę, analizuję ten ultramaraton w wykonaniu 5 ras.
Po prawdzie to 4, bo hobbici byli niesieni przez orków, więc chyba się nie liczą w klasyfikacji.
I niestety nagle do mnie dotarło, że identyfikuję się biegowo z... krasnoludem Gimlim.
Ten rączy krok urodzonego biegacza!
Ten wytrenowany system efektywnego oddychania.
No jakbym siebie widziała.
Te teorie biegowe, które mój daleki prapraszczur Gimli wygłasza płynnie, dając dowód na to, że cała ta kołomyja to dla niego jedynie przebieżka w tempie konwersacyjnym.

No i tak, oprócz oczywiście  wrodzonego talentu biegowego, jeszcze parę rzeczy to by tłumaczyło.

Ten wzrost...
159 wzrostu (w wersji  optymistycznej), w świecie ludzi kwitowany jest jednoznacznie:
"chyba w kapeluszu i na obcasach"+ rechocik,  lub mniej wdzięcznym: "osoba wzrostu siedzącego psa".
Ale jak na krasnoludkę, to całkiem wyrośnięta jestem.

Moje podejrzane ciągoty, do kręcenia się w okolicach żelastwa.
Teraz takie "dżenderowe" czasy, że kobieta na siłowni nie robi  rewelacji.
Niemniej jednak osoba mojej cherlawej postury,  robi ludziom zwarcia  na łączach, kiedy zaczynam się sadzić do sztangi.
Ma to swoje zalety. Nie muszę się prosić o trenera, pakerzy sami z siebie, z szaleństwem w oczach lecą z pomocą i dobrą radą, często rzucając  co robili (trzymali). Chyba ze strachu, że mnie sam goły gryf przygniecie i dopiero będzie bal. A co dopiero jak zaczynam coś na gryf zakładać i wygląda, że planuję coś z tym dalej robić, np. wrzucić to na siebie.

Swoją drogą, jestem naprawdę wdzięczna tym miłym osobom, za poświęcony czas i korektę. To jest naprawdę przemiłe z ich strony. Oby nie upadali na duchu. :-)

I jeszcze maniery przy jedzeniu...
Niebiegowe, ale tak, sceny z uczty u Bilba też mi dały do myślenia, skąd wywodzą się moje geny.

Krasnoludzkie szlaki.

A kot mówi, że faktycznie, wszystko się zgadza! 
Zaobserwował nawet, że w wieku lat ponad 40tu, zaczynam chyba  w końcu dojrzewać jak krasnoludce przystało, bo broda mi zaczyna rosnąć.


P.S: Żadna broda mi nie rośnie! To są pomówienia ofutrzonego węża.

piątek, 23 stycznia 2015

Taka sobie baba, w taką sobie zimę.

Jak papuga na gałęzi pieprzowca (pieprz rośnie na pieprzowcu?) bujam się tej zimy, kompletnie
beztrosko, od pomysły do pomysłu, od maniackiej aktywności do  wylegiwania się na kanapie.
Co pogoda przyniesie, co głowa wymyśli- wciągam na siebie bajecznie kolorowe legginsy od Nessi Sport i  robię.
Chce mi się pobiegać, pobiegam.
Śniegu napada i aż  2 dni leży (!!! litości, 2 dni śniegu w zimie?!), nie zasypiąjąc gruszek w popiele, chwytam za narty i grzejemy do lasu.
Chcę się zmęczyć, idę na trening Funkcjonalny, chcę  spokojnie pokontemplować kontrolowany ból- półtorej godziny solidnego stretchingu z zaangażowaną w swoją pracę instruktorką, potrafi poukładać człowiekowi w głowie jak mało co.
Mam lenia, to siadam na kanapie i siedzę aż mi się odechce, stanowczo walcząc z durnymi wyrzutami sumienia, że nie idę, nie biegnę, nie ćwiczę.
Jak mi się zachce to poćwiczę, obowiązku nie mam. Doszłam do wniosku, że to nie jest jakiś wyścig po order z kartofla.

I tak to sobie uprawiam beztroską degrengoladę, taka sobie baba, w taką sobie zimę.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ta kompletna degrengolada, służy mi wyjątkowo dobrze.
Żeby nie zapeszyć: nic mnie nie boli, nic mi nie dokucza, podobają mi się efekty fizyczne i psychiczne. A przede wszystkim, podoba mi się  ta różnorodność i swoboda.



 Mam jednak  cień nadziei, że zima nadrobi w lutym, albo może w marcu i kwietniu, bo bym sobie jeszcze z przyjemnością biegówek poużywała. 2 razy w roku, to jednak trochę mało.

A kot się jakoś zadumał...