piątek, 23 stycznia 2015

Taka sobie baba, w taką sobie zimę.

Jak papuga na gałęzi pieprzowca (pieprz rośnie na pieprzowcu?) bujam się tej zimy, kompletnie
beztrosko, od pomysły do pomysłu, od maniackiej aktywności do  wylegiwania się na kanapie.
Co pogoda przyniesie, co głowa wymyśli- wciągam na siebie bajecznie kolorowe legginsy od Nessi Sport i  robię.
Chce mi się pobiegać, pobiegam.
Śniegu napada i aż  2 dni leży (!!! litości, 2 dni śniegu w zimie?!), nie zasypiąjąc gruszek w popiele, chwytam za narty i grzejemy do lasu.
Chcę się zmęczyć, idę na trening Funkcjonalny, chcę  spokojnie pokontemplować kontrolowany ból- półtorej godziny solidnego stretchingu z zaangażowaną w swoją pracę instruktorką, potrafi poukładać człowiekowi w głowie jak mało co.
Mam lenia, to siadam na kanapie i siedzę aż mi się odechce, stanowczo walcząc z durnymi wyrzutami sumienia, że nie idę, nie biegnę, nie ćwiczę.
Jak mi się zachce to poćwiczę, obowiązku nie mam. Doszłam do wniosku, że to nie jest jakiś wyścig po order z kartofla.

I tak to sobie uprawiam beztroską degrengoladę, taka sobie baba, w taką sobie zimę.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ta kompletna degrengolada, służy mi wyjątkowo dobrze.
Żeby nie zapeszyć: nic mnie nie boli, nic mi nie dokucza, podobają mi się efekty fizyczne i psychiczne. A przede wszystkim, podoba mi się  ta różnorodność i swoboda.



 Mam jednak  cień nadziei, że zima nadrobi w lutym, albo może w marcu i kwietniu, bo bym sobie jeszcze z przyjemnością biegówek poużywała. 2 razy w roku, to jednak trochę mało.

A kot się jakoś zadumał...



2 komentarze: