poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Stokrotki i szoszoni.


Zd. z fotoplatforma.pl
Co jest najpopularniejszym sportem narodowym Polski roku 2013?
Nie, nie piłka nożna. Dzięki Bogu zresztą.
Niestety i nie bieganie. A szkoda.
I nie, nawet nie kolarstwo. Byłabym za.

Najpopularniejszym sportem polskim w roku 2013 bezapelacyjnie stało się wypatrywanie wiosny.
Jeszcze parę dni a wszyscy razem dostaniemy narodowego zeza od łypania okiem to w niebo, to pod nogi, to w krzaki, to za okno. Czy świeci, czy się topi, czy może gdzieś stopniało i się zazieleniło, a może nie pada śnieg?
Wczoraj biegnąc mało nie przewróciłam się o własne nogi, bo nagle wyzezowałam pierwsze wiosenne stokrotki na kawałku nasłonecznionego trawnika wolnego od śniegu.
Biedne, cherlawe, brzydkie i ubłocone, ale radość była taka że natrząsałam się nad nimi dłuższą chwilę jakby to jakieś cudo było. Z wrażenia  pojechałam do sklepu i nabyłam szorty letnie do biegania.
Nadmiar optymizmu chyba we mnie tkwi.
Z równie wielkim rozrzewnieniem i nadzieją na wiosnę w końcu, wypatruję szoszonów .
Nasi lokalni, pełni wiary w początek sezonu rowerowego 2013 ruszyli prawie 40to osobowa zgrają na spontanicznie skrzyknięte na FB otwarcie wiosennego sezonu kolarskiego 2013, kaszubskie "Piekło Północy". Wśród nich mój osobisty Puchaty ścigacz 2 kołowy (drugi od lewej).
Słoneczny patrol.;-)  BCT Team.
Chłopaki jak widać twarde jak skały,  ubrali wszystko co tylko w szafie plus od żon, dziewczyn, matek, sąsiadek pożyczyli ciepłe opaski na uszka, kalesonki na wacie i wełniane góralskie skarpety. Ale może nie będę dociekać więcej bo nie wypada wypominać trzepactwa jak stylówa jedzie. ;-)
Zrobili 2 solidne pętele Koleczkowo, Kielno, Szemud, Przetoczyno, Sopieszyno z "fajnym" podjazdem pod Nowy Dwór Wejherowski, Bieszkowice. W sumie 78 km peletonem na powitanie wiosny.
+ to co na dojazd na i z mety czyli dobrze ponad 100 km.
Jest nadzieja!
O! Tam jadą!
Siódmy od lewej w tych pięknych, wiosennych okolicznościach przyrody.

Biegowo- sama nie wiem. Mam wrażenie, że więcej wykonuję pracy umysłowej niż biegowej.
Czytam "Bieganie metodą Gallowaya" i mimo mieszanych uczuć jakie budzi we mnie ta książka, dotarło do mnie jedno.
Mam dużo czasu, nie ma co się spinać trzeba spokojnie budować podstawy, odpoczywać, nie ryzykować kontuzji hurra optymizmem.
Więc plan... raczej pójdzie precz choć będę w niego zerkać i podglądać, chociaż raz w tygodniu wykonywać kombinacje ćwiczeń jakie proponuje. Ale podstawą będą spokojne nie obciążające biegi stopniowo wydłużane na tyle, na ile  będzie mi dyktowało samopoczucie.
Plus starty dla radochy, to tu, to tam.

Ostatni tydzień biegowy.
tydzień roku
środa 03.04
sobota 06.04
niedziela 07.04
x
czas: 46,05'
7,141 km
średni puls 158/171
średnie tempo 06:27
czas: 01,14,00'
10,943 km
średni puls 143/160
średnie tempo 06:47
czas: 1,04,49'
9,582 km
średni puls 143/175
średnie tempo 06:46
+ podbiegi: 6 x 100m
tempo podbiegów około 4,00
Puls podb.: 175/134

Środa -potworny początek biegu. Powrót do starych butów w poprzednich kilku biegach spowodował zesztywnienie lewego stawu skokowego, nawet nie ból, jakąś niemoc. Miałam wrażenie że utykam, na szczęście rozbiegało się. Zimno i wiatr. W dodatku za szybko.

Sobota- biegło się przyjemnie, sztywność dużo mniejsza i szybko się rozbiegła, ale pogoda dokuczliwa.
Ostre słońce + bardzo zimny mocny wiatr dawały koszmarną mieszankę.
Część trasy z wiatrem na słońcu i mimo bardzo spokojnego tempa zagotowałam się do takiego stopnia że ściągnęłam czapkę, wiatrówkę, bluzę, rękawy koszulki podciągnęłam za ramiona i obwiązana w pasie tymi barchanami kombinowałam co by tu jeszcze z siebie ściągnąć a nie wywołać sensacji.
Po nawrotce i pierwszym podmuchu wiatru zakładałam to wszytko na siebie w tempie ekspresowym, i dodatkowo na głowę kaptur i klęłam, że nie założyłam czegoś jeszcze.
Do tego pełen przekrój nawierzchni: błoto, lód, kałuże, solno-śniegowa breja po kostki - wszytko po prostu.

Niedzielny bieg był zabawny. Leśna masakra błotno-lodowa wypędziła z lasu wszystkich biegaczy na suche już chodniki. I się zagęściło bardzo przyjemnie. W pewnym momencie biegłam w takiej obfitości innych biegaczy, że poczułam się jak na jakimś zorganizowanym biegu ulicznym. Przede mną miałam 4, za mną przynajmniej 2 +  biegnących co chwilę z naprzeciwka.
Miło.

A zaraz  po tym jak przybiegłam do domu, pod drzwiami spotkałam mój puchaty kawałek "Słonecznego patrolu", ujechanego w trupa, sino-czarnego z brudu i szczęśliwego jak norka, który w tym samym momencie wrócił z wojaży  szosowych.
Ta synchronizacja nie była przypadkowa, w TV zaczynała się transmisja nie mniej ekscytującego od kaszubskiego "Piekła Północy" wyścigu Paryż - Rubaix "Piekło Północy".

"To jest wyścig dla gladiatorów.
Jestem gotowy." 

Tak przed  Paris - Rubaix powiedział jego zwycięzca, Fabian Cancellara.
I był gotowy.
Wygrał o włos w iście gladiatorskim stylu wkładając to wszystkie swoje siły.
Po wyścigu ten twardy sportowiec leżał na ziemi jak martwy, póki obsługa teamu  podtrzymując go pod ramiona dosłownie nie zwlokła go z przed kamer. Wzruszający widok. Piękne motto.

Polski akcent na Paris-Rubaix, Michał Bodnar CANNONDALE ukończył wyścig na miejscu 56.

Kłusikiem pozdrawiam
Ratlerek

 A kot mówi, że bardzo dobrze że kupiłam letnie spodenki. Jak znalazł przydadzą się za rok może dwa, jak wyjedziemy do Zimbabwe Dolnego w grudniu po południu.
Będę miała czym szpanować przed gazelami w biegach po sawannie.



5 komentarzy:

  1. Dobrze, że biegasz - pomimo pogody :-).

    A z Fabianem to ja mam wrażenie, że on jednak trochę tam przesadzał z tym słanianiem się na nogach ;-). Nie mógł tak wygrać z Belgiem o włos długości roweru, bo by to mu PR zepsuło we Flandrii, która tak go uwielbia ;-). Ale biedny Sep - tak płakał, tak płakał!

    OdpowiedzUsuń
  2. A u nas nie pokazali płaczącego. :P

    Ja sobie myślę, że jednak Fabcio nie udawał.
    Dzień wcześniej w naszym radiu był wywiad z jakimś byłym kolarzem, to co opowiadał o bólu każdej kosteczki, każdego stawu i włókna mięśniowego jaki towarzyszy wyścigom po bruku , to było wstrząsające.

    No biegam, sama się dziwię że mnie to zimno jeszcze nie pokonało.
    A Ty pewnie sobie biegasz już w krótkich porteczkach? :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, w krótkich to jeszcze nie, ale polarowe już odłożyłam do szafy :-).

    No Sep płakał, płakał okrutnie - popatrz sobie: http://www.sporza.be/cm/sporza/videozone/programmas/sportweekend/SPWK_episode_20130407?video=1.1598093

    No wiadomo, że bruk na północy to przekleństwo kolarza, ale jednak mam wrażenie - i nie tylko ja, bo pan komentator też takie miał - że Fabian troszkę przesadzał ;-). Ale tak czy siak - był niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mnie trafi- mnie się to nie odtwarza a ni w domu ani w pracy.
      A bym popatrzyła na te krokodyle łzy. :D

      Usuń
  4. No patrz, a chyba ze dwa dni temu żaliłaś się, że śnieg pada ;) Jak żesz te stokrotki tam dały radę?

    Ale teraz biegowo to będzie coraz fajniej. Zanim się obejrzysz krótkie gatki pójdą w ruch :)

    OdpowiedzUsuń