poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Runął już ostatni mur, między nami... ;-)

Z okazji 1 kwietnia, pozwoliłam sobie na drobne naciągnięcie rzeczywistości w tytule.

Chciałabym żeby to runął jakiś  wielki mur między mną a bieganiem, ale na razie  to tylko niewielka hopka nad miedzą.
Zawsze jednak to jakaś "psu mucha".
Podbudowana dokonaniami marcowymi zapisałam się na 5 km bieg w Gdańsku 20 kwietnia.
Mam tylko nadzieję, że pogoda umożliwi start bo jak patrzę za okno to zapowiada się jak na motywatorze z napieramy.pl.
A ja się uparłam. Po 15-tym kwietnia po śniegu nie biegam. Dość już tej bieli po prostu, w oczy mnie ona już boli.

Tych 5 km trochę się boję. Mam wątpliwości co do  biegania na krótsze dystanse bo trzeba biec szybciej.
No a jest jak jest. Ja i szybkość, to raczej nie biegamy razem.
Ale próbować trzeba.
Tym bardziej że bardzo dużo do myślenia dał mi artykuł NAGORA polecony na forum biegaj.pl.
Artykuł  omawia kwestię kiedy bezpiecznie pobiec maraton, ale porusza  też inną chyba dużo bardziej istotną dla początkujących. Wpływu  zróżnicowania treningu i początkowej pracy na odcinkach krótszych za to szybciej.
Coś w tym jest. Zaobserwowałam jakiś czas temu po sobie, że jak biegam tylko wolno kilka razy z rzędu to potem bardzo trudno mi przyśpieszyć, zrobić bieg szybszy, albo wycisnąć z siebie przebieżki. To siedzi i w głowie i ciało się buntuje.

Ogólne podsumowanie marca. 
Zaskakując sama siebie, nabiegałam w marcu ponad 125 km mimo tygodniowej prawie przerwy na  kurowanie wściekłego Achillesa.
Przyszło samo bez gonienia za kilometrami, zakwasów, zaginania się.
Achilles umilkł jakby go w ogóle nie było.
Jakaś granica została przekroczona i fizyczna bo czuję się po prostu silna, i psychiczna bo głowa przestała wrzeszczeć : "nie dasz rady!" i bieganie stało się przyjemną rozrywką a nie zadaniem do wykonania.

Wczorajszy bieg to była czysta przyjemność. Wyszłam ojedzona świątecznymi frykasami jak bąk, bez planu a wykonałam kawał dobrej roboty.
Najpierw moja autorska zabawa wymyślona na podstawie treningów jeździeckich na drążkach. Bieganie co 2gą kratkę w chodniku. To wychodzi odległość wyraźnie większa niż mój standardowy krok, ale jeszcze nie uniemożliwiająca w miarę płynnego biegu bez  pędzenia/skakania wielgachnymi susami. U koni praca na równo rozłożonych drążkach wymuszających wydłużenie kroku ma wyrabiać rytm i otwierać łopatkę. U mnie  też ma wyrabiać rytm ale zamiast łopatki ma otwierać biodra i wydłużać krok przez wydłużenie fazy lotu.
Bo okrutnie drobię.
No jak ratlerek. Albo nawet wróbelek niestety.
Potem dołożyłam niechcący bieg po kocich łbach. Takich solidnych, starych, wielkich i nierównych.
Że ja tam sobie zębów nie powybijałam i nóg nie poskręcałam to cud jakiś.
Więcej tamtędy nie biegnę- no chyba że równo za rok bo...(*!)
Na koniec jeszcze zaserwowałam sobie serię 5 podbiegów. W górę szybko, potem zejście z tętna do max. 140 i znów heja pod górę.
Fajnie było, wróciłam zadwolona jak norka.

Bieg wcześniej odrobiłam 8 x 100 m przebieżek, więc mimo ogólnej niesubordynacji i biegania od Sasa do lasa to jednak  uznałam, że ten tydzień zaliczam sobie jako planowy.

tydzień
środa 27.03
sobota 30.03
niedziela 31.03
4
czas: 1,10,05'
10,797 km
średni puls 150/174
średnie tempo 06:29

czas: 47,2'
7,650 km
średni puls 155/166
średnie tempo 06:09
+ przebieżki: 8 x 100m
czas: 1,16,51'
10.979 km
średni puls 149/171
średnie tempo 07:00
+ podbiegi 5 x
plan zakładał30' 75%30' 75% + P 8x100m/100m marsz40' 75% + spr

 *!  Tym zgrabnym sposobem, oddałam hołd ekscytującemu występowi Michała Kwiatkowskiego w świątecznym Wyścigu Dookoła Flandrii 2013.
Kwiatek zaprezentował się wspaniale w ucieczce i choć ostatecznie ukończył wyścig na miejscu 40, to emocji dostarczył pierwszorzędnych.
Michał Bodnar na miejscu 65.
Zwycięzca wyścigu. Fabian Cancellara (Fot. STEPHANE MAHE REUTERS)
Ttruchtam pozdrowić
Ratlerek

A kot zamilkł. 
Podziwia w lustrze swą poświąteczną, iście kenijską jak twierdzi formę.
Bo jak sugeruje, widoczne obłości to wynik tylko i wyłącznie puszystości futra i mamy nie insynuować tylko  poprzyglądać się lepiej sobie. Uważnie.

4 komentarze:

  1. Eee, 5-kę to Ty z palcem w nosie zrobisz.
    Myślę, że już te śniegi to raczej zejdą do 20-ego także nie sądzę żeby ten bieg wyprawę arktyczną przypominał :)
    I gratuluję 125 km. Ja od początku roku ledwie 100 zrobiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No czy w ogóle pobiegnę to się okaże jutro- pojutrze.
    Lotna inteligencja się zapisała, ale przelewu nie zrobiła a jest tylko po 200 miejsc. A kto pierwszy ten lepszy :/
    Ale ja durna jestem. I dopiero teraz do tego doszłam, że jeszcze trzeba zapłacić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądaliśmy finisz, oczywiście - Ronde i Paris-Roubaix to stałe punkty w sportowym kalendarzy mojego męża ;-).

    A ten krok Twój drobiący to może wcale nie jest zły, co? Bo wszędzie zalecają krótszy krok i kadencję jak najbliższą 90, a potem wydłużanie z zachowaniem dobrej kadencji. Ale nie żebym się bardzo znała, co nie ;-).

    OdpowiedzUsuń