środa, 10 maja 2017

Dziewczyny z fitnesu.


Stoję na sali 5 minut przed zajęciami, rozglądam się po "dziewczynach z fitnessu".
Pełna sala bab, gwar jak na jarmarku. Śmiechy, szepty, ploty na cały głos, wymiana informacji o wszystkim (i wszystkich) .
Zerkam  kto się ustawił obok mnie.

1.
Moja "konkurentka".
Szczupła, piękna dziewczyna o figurze klepsydry, której jej zazdroszczę aż zgrzytam zębami. 
Żadna się nie przyzna, ale trochę ze sobą rywalizujemy.
Jesteśmy w podobnym wieku, podobnie silne, ale nasza siła rozkłada się zupełnie inaczej.
Ja więcej dźwignę w martwym, ona mnie osłabia tym ile bierze na przysiady.
Ta kobieta chyba ma stal w udach a nie mięśnie.
Ja lepiej znoszę długie cardio (się biegało nie? ;) ), ona mnie zagina dynamiką.
Jedna zerka na drugą , napędzamy się, gonimy.
Czasami pogadamy o babskich troskach.
Lubi sobie ponarzekać na synów.
Najstarszy prawie pełnoletni, "nie będzie fikał z babami"   przychodzi do klubu z mamą, ale idzie na siłownię.

2.
Nadal nie wiem jak ma na imię. Cicha, nieśmiała, drobna dziewczyna.
Na głowie szalone loki, świetliste oczy i wrażliwa, mądra twarz.
Karnie stawia się na każde zajęcia. Nie przepuści.
Od początku kojarzy mi się z  "Mamą Borejko".
Dziś cała  uśmiechnięta, nawet się rozgadała jak nie ona: opowiada, że wyjdzie 10 minut wcześniej z zajęć bo przyjeżdżają dzieci z wnukami. Chce zdążyć ogarnąć się, włosy ułożyć a nie "taka spocona" ich przyjmować.

3.
To się chyba nazywa "rycząca 50tka"
Goły brzuszek i oględnie mówiąc, bardzo kobiece kształty.
Burza blond włosów i wieczne spóźnianie się na wszytko.
Jak się ustawiamy na sali, to od razu przygotowujemy dla niej miejscówkę.
Na bank wpadnie za 10-15 minut. Spóźnialska, ale wystarczy że się uśmiechnie i po problemie. Jakby ktoś słońce na sali zapalił.
Nie wygląda, ale jak już złapie za ciężary, nie ma mocnych.
W wyciskaniu z chichotem wymiata większość panów.
Widzieć wtedy ich miny.... bezcenne.

4.
Młoda.
Ona nie przychodzi do klubu, ona w nim już chyba mieszka.
Ponoć pracuje, ponoć coś studiuje. Ale kiedy?
Nie wiem. Bo jak jej nie ma na zajęciach grupowych, to jest na siłowni, jak jej nie ma na siłowni to  zadeptuje bieżnię, jak ją wygonią z bieżni, to idzie na cycling.
A jak już sam nie wie co jeszcze ze sobą zrobić, to bierze matę i idzie robić brzuchy.

Cała reszta, pełna sala, każda inna. Młodsze i starsze, grubsze i chudsze.
Takie które są tu "od zawsze" i te co są po raz pierwszy, piąty, od czasu do czasu.
Oto my: dziewczyny z fitnessu.
Po przekroczeniu progu klubu zostawiamy wiek, zmarszczki, powagę, codzienne troski i dzielące nas różnice  za drzwiami.
Zakładamy kolorowe legginsy, sportowe buty i obcisłe koszulki  i na ten krótki czas, wszystkie jesteśmy "dziewczynami z fitnessu".
Bo dziewczyna z fitnessu, to dziewczyna z fitnessu, nawet jeśli ma już wnuki.

Pozdrawiam i zapraszam,
Ratlerek.

Kot milczy dyplomatycznie.
Boi się że zapytam, kto zjadł zdjęcia dziewczyn z fitnessu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz