Pierwszy w życiu blog.
Pierwszy w życiu wpis.
Pierwszy w życiu start.
Jutro biegnę swoje pierwsze 10 kilometrów w Biegu Urodzinowym Gdyni.
Nie czuję się gotowa, czuję się jak ratlerek- roztrzęsiona, wytrzeszczona i od tego biegania ciągle głodna.
Więc jak ratlerek, muszę sobie jeszcze na ten temat pojazgotać, a że rodzina ma już chyba dość, więc wirtualnie, po cichutku.
Małe podsumowanie przed jutrem:
pakier startowy odebrany, ciuchy na jutro przyszykowane, zaraz wwiążę chip w sznurówki i zrobię sałatkę z makaronem i tuńczykiem żeby jutro na spokojnie mieć co wrzucić na ząb po śniadaniu a przed biegiem.
Oby wystartować, a jakoś już będzie. 2 godziny limit- najwyżej dojdę i będę wpierać że to specjalnie-że niby biegam metodą Gallowaya.
Wszytkim jutrzejszym uczestnikom, zwłaszcza tym debiutującym z obłędem w oczach więc i sobie samej: połamania nóg, poplątania sznurówek i tempa zrywającego czapki z głów - życzę ja: "Ratlerek"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz