środa, 13 lutego 2013

Jeszcze trochę jazgotania.

Na temat Biegu Urodzinowego Gdyni 2013.
Znalazłam w sieci filmik pokazujący start i finisz biegu. 
Filmik sygnowany przez GOSSIR Gdynia. 
Widać (? No widać, skoro moja babcia mawiała że dym słychać, to ja mogę pisać że, huk widać i to jest OK.) wystrzał startowy z ORP Błyskawica - ale było dymu!
Byłam tak przejęta, że nawet niczego nie zauważyłam, choć stałam jakoś na wysokości okrętu.
Niby byłam w tym tłumie, ale jak to oglądałam, to bardzo mnie zaskoczyło jak nas tam było wielu. 
Morze ludzi na  morza brzegu . :-)
Biegliśmy, i biegliśmy, i biegliśmy, i.......tak biegliśmy, i biegliśmy, zanim przebiegliśmy start.
Mąż twierdzi, że niby widać mnie w tym tłumie pod koniec - ja nie widzę, ale ja ślepa jestem jak kret.

Udało mi się też wyszukać fotorelację, autorstwa Patryka Siedlińskiego na mmtrojmiasto.pl
Na zdjęciach od 148 do 152, widać jak Ratler goni Panią w Czerwonym.
Czyli że Ratler nie łże, tylko prawdę pisze i samą prawdę świętą jak Matuszka Ziemia.
Widać też samą Panią w Czerwonym, którą Ratlerek serdecznie pozdrawia i jakby jakimś cudem zajrzała na blog Ratlerka, to bardzo dziękuję za nieświadomą, ale olbrzymią pomoc w pokonaniu pierwszej oficjalnej Ratlerkowej Dychy :-)
I zapraszam do ujawnienia się w komentarzach- stawiam kawę, ciacho, winko - cokolwiek Pani lubi. :-)
A może razem pobiegamy czasami?

 Zdjęcia można obejrzeć tutaj :-)

A tak po dzisiejszemu.
Frankilna na forum Biegaj.pl pyta "po cholerę to bieganie?".
No jak to po co?
Od biegania człowiek jest zadowolony - biegiem coś w tym stylu odpowiada Ratler.


Patrzę w RunLoga i co raz coś mnie cieszy.
Jest 13 dzień lutego, a ja mam na liczniku 54 km. O RANY!
Może przebiegnę w lutym SETKĘ?
W Styczniu 2013 przebiegałam w sumie 56 km
W Grudniu 2012 , liczone od 12.12.2012 46 km
Spada średni puls, wzrasta średnie tempo.
Wyraźnie wrastają możliwości fizyczne.
Wczoraj, we wcieleniu Ratler Nocny Ninja, "pociągnięta" przez współbiegającego czasami męża , zrobiłam podbieg, w stronę którego nawet wcześniej nie patrzyłam.
Wydawał mi się niemożliwy.

Dziś ośmielona wczorajszym wyczynem, sama zdecydowałam się na trasę  z podbiegiem, który wydawał mi się nie do zrobienia przez najbliższe 5 lat. Podbiegłam i nawet 165 tętna ie przekroczyłam.


Najwyraźniej głowa nie nadąża za ciałem i trzeba coś z tym koniecznie zrobić, zamiast  myśleć że się czegoś nie da rady zrobić i dlatego nawet nie próbować tego robić.

Lęgnie mi się w głowie plan (trasa biegu), ale musi być cieplej, bo plan zakłada pod górę od startu do domu, a blisko nie jest.
I to będzie rzeźnia.
Ale jak to podbiegnę, to potem podbiegnę to jeszcze raz, ale na czas.
A potem, to już chyba niczego się nie będę bała.

I tym nocnym akcentem, ninja-kopem z półobrotu,
pozdrawiam.
Ratlerek

 A Kot mówi, że on też wystartuje i będzie w dodatku pierwszy.
Niech no tylko w końcu zorganizują zawody w spaniu na czas.
I usnął czym prędzej. 
Twardziel. 
Trenuje dzień  w dzień. Jest dla siebie bezlitosny.



14 komentarzy:

  1. Rozumiem, że gdzieś tam w tym tłumie jesteś? Fajny filmik :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponoć jestem (to znaczy na 100% jestem) i ponoć po czapce mnie mąż poznaje. Ja nie widzę ani siebie, ani czapki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezły kilometraż już ukręciłaś. Jak na Twoje wyniki patrzę to mam ochotę głowę w piasek schować. Jak to możliwe, że biegasz raptem miesiąc więcej ode mnie i masz takie osiągnięcia? Albo inaczej, czemu ja mam takie słabe wyniki?
    P.S.
    Mój kot podejmuje wyzwanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wilma, Nie ma słabych wyników i nie ma co się porównywać.
    Każdy jest inny i z innego miejsca zaczyna.
    Ja czasami biegam z mężem i jakbym się zaczęła porównywać, to bym z kanapy przestała schodzić- ja lecę z pulsem 175 ledwo dysząc a on w tym czasie ma puls 128.

    Może zaczęłyśmy z innego pułapu- parę lat temu uprawiałam jeździectwo. Miałam uda jak balerony, treningi trwały po 1,5 godziny 3 do 5 razy w tygodniu - a po swoim treningu często dostawałam drugiego konia do objeżdżenia- miałam przez to sama wydolność konia.
    Teraz też nie zaczęłam biegać od 0, tylko chodzę już chyba 2 rok 3 razy w tygodniu na aqaerobik.

    P.S
    Przekaże kotu że ma konkurencję, niech nie wpada w samozachwyt.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale wiesz, ja tez nie urwałam się z choinki :) Mam za sobą 18 lat w balecie. Choć od kilku lat siedzę na tyłku to nie powinna mnie ta bezczynność chyba aż tak zdegenerować??
    Ale fakt, że ostatnie 3 lata - ciąża, małe dziecko, mogły mnie trochę zmulić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze- 18 lat baletu. :0
      Było ciężko?
      Napisz o tym na swoim blogu! Prooooszę! :-)
      I zdjęcia!

      Ciąża i dziecko + kilka lat "kanapowania" mogły zmulić zdrowo.

      Napisz o tym balecie koniecznie!

      Usuń
    2. Eee tam, to nie na temat. Było ciężko, pewnie. Ale też fajnie. Niezapomniany czas i ludzie, mnóstwo wspomnień.

      Usuń
  6. U mnie na trasie jest górka. Cholerna górka. W zasadzie cały drugi kilometr to podbieg. I jeju jeju, pierwsze parę razy to była masakra! A teraz robię górkę dwa razy, ha! Więc na bank dasz radę rzeźniczemu podbiegowi :-).

    OdpowiedzUsuń
  7. Takich górek już się nie boję, widać tą wczorajszą na wykresie który wkleiłam. To największe przewyższenie widoczne na wykresie ma jakieś 1,4 km.
    I mam to pod samym domem. ;/ Jest to szczyt podbiegu o którym myslę- jego "czółko" ;-) A stopy moczy w morzu ten dziad.
    Uroki mieszkania na terenie pomorenowym, na dodatek mocno wznoszącym się od brzegu morza.:/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wilma, no naaapisz o tych 18 latach baletu.
    I co z tego ze nie na temat?
    Twój blog i sobie możesz pisać co chcesz.
    To ja pokaże swoje storczyki. :-P
    Ale jak nie bedzie baletu, to nie bedzie storczyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szantaż! Uwielbiam storczyki. Dużo ich masz?
      Ja nawet nie wiem co bym miała o tym balecie napisać. Dla mnie to jak poprzednie wcielenie. Inne życie. Ale żeby o tym opowiedzieć coś ciekawego, potrzebowałabym dużo więcej niż jednego posta.
      Ale zdjęcie do wczorajszego tekstu zrobiłam specjalnie dla Ciebie :)

      Usuń
    2. Haha, wyczaiłam baletowe zdjęcie od razu :-D. A o storczykach to ja też poproszę - nie żebym była maniaczką, ale mam parę i to jedyne rośliny, które u mnie rosną - sama nie wiem jakim cudem ;-).

      A co do górek to u mnie jest parę, ale jednak "Low Countries" są "low", nie ma się co oszukiwać ;-).

      Usuń
    3. Dagmara :)

      U mnie górek za bardzo nie ma i storczyków też nie mam. Ale ja aktualnie nawet własnego mieszkania nie mam więc co ja o storczykach będę myśleć. Ale bardzo mi się marzy taki storczykowy zakątek. Kot tego nie żre?

      Usuń
    4. Mam tego "tałatajstwa" od metra - w sumie też głównie one mi rosną, paprotki np. zabijam samym swoim spojrzeniem chyba.
      Zrobię o nich wpisa, się pochwalę. :-)

      Usuń